Nowe firmy jednak nie zapłacą składek ZUS. Ulga na start wciąż obowiązuje.
W ostatnich dniach przez polskie media przetoczyła się paraliżująca informacja, jakoby tzw. ulga na start (czyli 6-miesięczne zwolnienie ze składek ZUS) była fikcją i w rzeczywistości nakładała na nowe firmy konieczność zapłaty ogromnych składek ZUS. Znamy już oficjalne stanowisko rządu i ZUS-u w tej sprawie.
W ostatnich dniach całą Polskę obiegła informacja o niebezpiecznej pułapce legislacyjnej ukrytej w tzw. Konstytucji Biznesu. „Pułapka zastawiona na przedsiębiorców”, jak opisywały to ogólnopolskie media, miała zostać ukryta w przepisach dotyczących tzw. ulgi na start.
Przypomnijmy, że 30 kwietnia 2018 roku weszły w życie przepisy, zgodnie z którymi osoba zakładająca działalność gospodarczą jest całkowicie zwolniona z opłacania składek na ubezpieczenie społeczne przez okres pierwszych 6 miesięcy prowadzenia firmy. W tym półrocznym okresie, osoba taka zobowiązana jest do opłacania samej tylko składki zdrowotnej.
Nowe zwolnienie obowiązuje już od kilku miesięcy. W tym czasie w Polsce założonych zostało ponad 100 tysięcy nowych firm. Ich właściciele w większości skorzystali z nowych przepisów i podlegają obecnie zwolnieniu ze składek ZUS.
Tymczasem w zeszłym tygodniu na portalu SWBR (Stowarzyszenie Współpracujących Biur Rachunkowych) pojawił się artykuł, który ujawnił „perfidną pułapkę” zastawioną na przedsiębiorców w nowych przepisach. Artykuł odbił się szerokim echem w Internecie i już po kilkunastu godzinach zaczęły go cytować najbardziej opiniotwórcze portale (w tym Rzeczpospolita, Interia czy Money.pl). Zgodnie z tezą przedstawioną przez autora źródłowego artykułu (powtarzaną następnie przez kolejne portale), korzystanie z tzw. ulgi na start, wiązać się będzie z koniecznością zapłaty składek ZUS, i to składek czasem wielokrotnie wyższych od tych standardowych. Jak to możliwe?
Portal SWBR przywołał w swoim artykule interpretację przepisów wydaną w lipcu tego roku przez oddział ZUS w Gdańsku. Zgodnie z tą interpretacją, osoba korzystająca z ulgi na start – w rozumieniu znowelizowanej ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych – nie jest osobą prowadzącą działalność gospodarczą.
W tym miejscu należy jasno sprecyzować, że mówimy tu cały czas o osobie, która w rzeczywistości:
- założyła działalność gospodarczą,
- została wpisana do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej,
- została zgłoszona do Urzędu Skarbowego, GUS oraz ZUS jako osoba prowadząca działalność gospodarczą,
- płaci co miesiąc podatek dochodowy z tytułu prowadzonej działalności gospodarczej.
Pomimo tych wszystkich przesłanek, znowelizowany art. 8 ust. 6a ustawy o sus stwierdza, że osoba taka – jeśli skorzysta z ulgi na start – nie będzie traktowana przez ZUS, jako osoba prowadząca działalność gospodarczą. To z kolei, według autora tejże interpretacji, pociąga za sobą przykre konsekwencje w postaci braku tytułu do ubezpieczenia. Jeśli zaś osoba taka nie jest ubezpieczona, to – według felernej interpretacji ZUS – wynagrodzenie za usługi świadczone przez taką osobę powinno zostać oskładkowane tak samo, jak każda inna umowa zlecenia zawierana z osobą nie prowadzącą działalności gospodarczej.
Co to miałoby oznaczać w praktyce? Osoba korzystająca z 6-miesięcznego zwolnienia z ZUS sama nie musi opłacać składek, ale po wystawieniu faktury obowiązek taki spadnie na jej kontrahenta. Oznacza to, że nabywca usługi świadczonej przez nowego przedsiębiorcę, musiałby zapłacić pełne składki ZUS liczone od wartości wykazanej na fakturze. Przykładowo, jeśli faktura opiewa na kwotę 5000 zł, to nabywca usługi musiałby z własnej kieszeni odprowadzić do ZUS kwotę 940 zł oraz dodatkowo potrącić kwotę 685 zł z wynagrodzenia naszego przedsiębiorcy (którego ZUS nie uznaje za przedsiębiorcę).
Co więcej, firma otrzymująca fakturę musiałaby każdorazowo sprawdzać, czy wystawca faktury prowadzi działalność krócej czy dłużej niż 6 miesięcy. Jeśli dłużej – rozlicza się jak z firmą, jeżeli zaś krócej – to traktuje swojego kontrahenta jak osobę fizyczną wystawiającą zwykły rachunek do umowy zlecenia i staje się dla niego płatnikiem składek ZUS.
Sprawa wydaje się kuriozalna, ale niestety wszystko wskazuje na to, że przepisy zostały skonstruowane w tak niefortunny sposób, że literalne ich stosowanie doprowadziłoby do traktowania firmowych faktur jak zwykłych rachunków do umowy zlecenia. Co na to twórcy ustawy i centrala ZUS?
Ministerstwo uspokaja, ZUS ucina sprawę
Nagłośnienie sprawy w mediach i roztoczenie apokaliptycznych wręcz skutków stosowania nowych przepisów doprowadziło do natychmiastowej reakcji ze strony rządowej. Komunikaty w tej sprawie wydało Ministerstwo Przedsiębiorczości, Ministerstwo Pracy oraz sam ZUS, zapewniając, że umowy zawierane przez nowych przedsiębiorców nie stanowią podstawy do oskładkowania.
We wspólnym komunikacie Ministerstwa Przedsiębiorczości oraz Ministerstwa Pracy możemy przeczytać, iż:
„W związku z pojawiającymi się w mediach informacjami dotyczącymi zawierania umów z przedsiębiorcami korzystającymi z tzw. ulgi na start, Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej oraz Zakład Ubezpieczeń Społecznych, wyjaśniają, że zleceniodawcy nie mają obowiązku odprowadzania składek na ubezpieczenia społeczne za kontrahentów, którzy korzystają z ulgi na start.”
Informację tę rozwija w swoim komunikacie ZUS, dodając, że:
„Umowa agencyjna, umowa zlecenia albo umowa o świadczenie usług (…) może być uznana co do zasady jako wykonywana w ramach prowadzonej działalności gospodarczej, pod warunkiem że:
- jej przedmiot jest taki sam jak przedmiot prowadzonej działalności,
- osiągane przychody są opodatkowane jako przychód z działalności gospodarczej.
W takim przypadku umowy cywilnoprawne zawarte w ramach prowadzonej działalności gospodarczej nie stanowią odrębnego tytułu do ubezpieczeń społecznych. Zleceniodawcy nie mają obowiązku odprowadzania składek na ubezpieczenia społeczne za kontrahentów, którzy korzystają z ulgi na start, o ile spełnione są ww. warunki.”
Komunikaty wydane w ekspresowym tempie przez stronę rządową na pewno wytłumią medialną wrzawę i przede wszystkim uspokoją dziesiątki tysięcy przedsiębiorców, którzy na te kilka dni mogli stracić grunt pod nogami.
Warto jednak zwrócić uwagę, iż w komunikatach tych nie odniesiono się w żaden sposób do przepisów, które wywołały cały ten bałagan, a jedynie uspokojono sytuację za pomocą ogólnych stwierdzeń. Stwierdzeń, które jednak wciąż są sprzeczne z tymi przepisami. Same komunikaty nie stanowią jeszcze źródła prawa, w związku z czym sytuacja ostatecznie zostanie rozwiązana dopiero po ewentualnej nowelizacji nieszczęsnej ustawy. Czy przedsiębiorcy powinni zatem się czegoś obawiać?
Błyskawiczna reakcja ZUS-u i odpowiednich resortów wskazuje na to, że rzeczona „pułapka legislacyjna” nie była efektem zamierzonym, jak jeszcze kilka dni temu chcieliby to widzieć niektórzy komentatorzy, ale raczej efektem niezamierzonego bałaganu legislacyjnego. Ministerialne komunikaty zaś – choć same źródłem prawa jeszcze nie są – wydają się stanowić wystarczający bezpiecznik gwarantujący czasowe wyłączenie ze stosowania felernych przepisów. Oznacza to, że ZUS – zgodnie z komunikatem – nie będzie stosował wykładni zawartej we wspomnianej interpretacji, a sama interpretacja zostanie zapewne już w najbliższych dniach zmieniona.